W łóżku leżałam dość długo, wstałam dopiero kiedy głosy w salonie umilkły. Włączyłam laptopa i zaczęłam szukać miejsca gdzie mogłabym spędzić trochę czasu, a dopiero później zastanowić się co zrobić ze swoim życiem. Szukałam, szukałam i znalazłam. Znalazłam mały domek na sprzedaż w Sheffield, od razu zadzwoniłam do właściciela i umówiłam się z nim na jutro. Do tej miejscowości mam kilka godzina samochodem, mogłam w sumie też polecieć samolotem, ale wolę się przejechać. Mam dużo auto, więc rzeczy bez problemu się zmieszczą. Od razu zaczęłam się pakować. Szczerze? Nie miałam ochoty stąd wyjeżdżać, ale nie chciałam też ochoty tutaj zostawać. Jestem rozdarta..
*
Z tą dziewczyną są same problemy. Co miałem zrobić? Pozwolić żeby wyjechała i patrzeć jak Liam i Simon się smucą, a Zayn zatapia swoje smutki w alkoholu? Z samego rana pojechałem pod dom Simon'a, wiedziałem, że go nie będzie, bo tego dnia miał jakiś wyjazd jednodniowy. Nie wiedziałem czy dobrze robię, ale w końcu coś musiałem zrobić. Pociągnąłem klamkę, o dziwo drzwi były otwarte, więc wszedłem, Od razu udałem się do pokoju Taylor, przed jej drzwiami stało pełno walizek, bez pukania wszedłem do jej pokoju.
- Nie możesz wyjechać - zacząłem, o dziwo wcale nie zdziwił jej mój widok - po prostu nie możesz.. Chodź, pomogę ci się rozpakować.
- Nawet nie dotykaj moich rzeczy. To już postanowione, znikam z waszego życia raz na zawsze, wezmę wszystkie moje rzeczy, do tego studia będę czasami wpadać, trochę odpocznę i otworzę nowe, z daleka od was wszystkich.
- I co ci to da? Przed problemami nie uciekniesz.
- Założymy się? - zaśmiała się - jeszcze mnie nie znasz.
- Taylor no.. Nie rób tego.
- Bo co? Nie będziesz miał się na kim wyżywać czy martwisz się o swoich kumpli? W sumie to nie ma znaczenia, bo niedługo i tak byłaby trasa i byście wyjechali i bym została sama, więc czy ja wyjadę pierwsza czy wy to chyba nie ma znaczenia, prawda? I tak na to samo wyjdzie.
- Nie, otóż nie wyjdzie na to samo. Siostro no.. Nie rób mi tego.
- Teraz to siostro? Dobra, weź spierdalaj, nie dam się na twoje słówka. W ogóle czemu siostra? Nie powinno być dziwka, suka albo zdzira? - przerwała pakowanie i spojrzał na mnie, w oczach miała łzy, nie chciałem żeby znowu płakała.
- A czy kiedykolwiek tak do ciebie powiedziałem? Nazwałem cie tak kiedyś? Taylor może i nie przepadamy za sobą, ale..
- To ty za mną nie przepadasz.
- Ale traktuje cię jak młodszą siostrzyczkę, nie zauważyłaś tego?
- Wybacz, ale nie, jesteś okropny, nie chciałabym mieć takiego brata, nigdy!
- Co mam zrobić abyś nie wyjechała? - spytałem podchodząc do niej.
- Cofnij czas, spraw żebyś nie wpieprzył się na moją randkę, żebym nie całowała się z Zayn'em tylko spędziła tamten cholerny wieczór z Liam'em! Spraw chociaż żeby Zayn się ode mnie odpierdolił! Spraw, żeby mój ojciec nigdzie z wami nie wyjeżdżał i został ze mną! - rozpłakała się, niewiele myśląc przytuliłem ją - zostałam sama, rozumiesz!? Matka też mnie zostawiła, chciała aborcji, ale ojciec się nie zgodził, więc zostawiła mnie jemu, a teraz co jest? Powtórka z rozrywki, on też mnie nie chce...
- Taylor, to nie tak, że on cię nie chce, jesteś dorosła, chyba potrafisz wytrzymać trochę bez ojca?
- Potrafiłabym, gdyby nie powiedział, że wybiera was! - odsunęła się od mnie i wróciła do pakowania.
- To nie jest kwestia wyboru Taylor! Który ojciec nie wybrałby córki, tylko jakiś zespół? No pomyśl.. Jesteś piękna, nie płacz, proszę..
- Nie lubisz kiedy dziewczyna płacze? - zaśmiała się przez łzy.
- No niezbyt.. Nie wiem co wtedy zrobić.. Nie płaaaaacz - specjalnie przeciągnąłem.
- Oj Louis... - zaśmiała się.
- Od razu lepiej.
Po chwili Tay wyszła z pokoju, miałem nadzieję, że poszła do jakiegoś pokoju albo do kuchni, po 10 minutach wyszedłem z pokoju i zobaczyłem że przed jej pokojem nie stoi żadna walizka, szybko wyszedłem przed dom, akurat Taylor pakowała ostatnią walizkę, podszedłem do niej.
- Co robisz? Taylor, proszę zostań..
- Nie, wszystko wzięłam, muszę tylko zamknąć dom - szybko pobiegła pod dom, zamknęła drzwi i wróciła. Co miałem zrobić? Chyba nic innego mi nie pozostawało jak puszczenie jej wolno. Chociaż przyznam szczerze, że dziwnie będzie bez niej...
- Zawsze możesz jechać ze mną - zaśmiała się.
*
Byłam pewna, że mnie wyzwie, wyśmieje, cokolwiek... A on co? Zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Wiesz, że to nie jest wcale głupi pomysł? Chętnie bym z tobą pojechał gdyby nie trasa.
- Nie chcesz to nie, ale masz nikomu nie powiedzieć, że wyjechałam, rozumiesz? Nikt ma się nie dowiedzieć.
- Nigdzie nie jedziesz.
- A to niby czemu?
- Bo właśnie Malik wjeżdża na twój podjazd - odwróciłam się z myślą, że żartuje, a tam faktycznie był Malik. Co, gdzie, kiedy i jak? Kiedy to się wydarzyło? Oczywiście Louis sam mi się przyznał, że zadzwonił po niego. Czemu akurat po niego? Czemu nie po Harry'ego, już nawet chyba widok ojca bardziej by mnie cieszył. Pan "rób co mówię" wysiadł z auta i podszedł do nas. Stanął przede mną. Wyglądał bosko. Miał ciemne obcisłe spodnie, czarną skórzaną kurtkę i martensy.
- Gdzie moje kochanie się wybiera? - spytał nawet nie spoglądając na Louis'a, po prostu stanął przede mną a jego zlał.
- Jak najdalej od ciebie skarbie. Dajcie mi obaj święty spokój - zwróciłam się do Louis'a - Co ty sobie kurwa myślisz? Po cholerę go tutaj ściągałeś?
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała..
- Trzeba było o tym pomyśleć przed wczorajszą rozmową.
Olałam wszystkich, wsiadłam do samochodu i odjechałam mimo protestów. Miałam ich w tej chwili dość. Jechałam dość długo...
*
Minęło kilka dni. Taylor kupiła dom bez wahania, od razu przypadł jej do gustu, nie musiała się długo zastanawiać. Na początku chciała go tylko wynająć, a następnie poszukać innego miejsca do zamieszkania, w którym mogłaby otworzyć kolejne studio tatuaży, ale to miejsce wydawało się wręcz idealne.
Nie rozmyślała za długo o One Direction, ani o ojcu. Postanowiła dać sobie trochę czasu.
U One Direction było wręcz odwrotnie, martwili się o Taylor, no może nie jej ojciec, uznał, że jest dorosła, a jak skończą się jej pieniądze to sama wróci. Nie rozumieli jego zachowania, nie raz próbowali jakoś przemówić mu do rozumu. On twardo trzymał przy swoim, oni postanowili się zbuntować w sposób w jaki najlepiej im to wychodzi - udając się do klubu i pijąc do nieprzytomności. To nie była jednorazowa sytuacja, powtarzała się od kilku dni. Już sami się w tym wszystkim pogubili, chcieli po prostu odzyskać Taylor z powrotem...
*
Nie wierzę, nie mogę w to uwierzyć! Włączyłam sobie komputer, bo chciałam zobaczyć co się dzieje na świecie i co widzę na pierwszej lepszej stronie plotkarskiej? Nagłówek "Czy One Direction się rozpada?" A pod spodem artykuł:
"Znany nam wszystkim zespół One Direction w ostatnim czasie troszeczkę się ogarnął, nie było żadnych skandali, żadnych akcji z nimi, wzięli nawet udział w kilku wywiadach i sesjach zdjęciowych. Niestety nic nie trwa wiecznie. Znowu się popsuli. Co noc są widziani w najlepszym klubie w mieście, do domu wracają nad ranem, a nawet można powiedzieć, że zataczają się do domu. Simon Cowell jest bezradny, nie potrafi nad nimi zapanować. Nikt nie wie co się im stało. Spytany ostatnio Louis wchodzący do klubu powiedział nam, cytuję "nasza siostra odeszła, jesteśmy bezradni, bez niej to nie to samo" Kogo Tomlinson miał na myśli?"
No kurwa! Serio? Od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego.
- O proszę, w końcu się odezwałaś - powiedział zaspany - czym sobie to zawdzięczam?
- Nawet nie zaczynaj, macie się ogarnąć i do mnie przyjechać, rozumiesz? Macie być trzeźwi! - podłam mu adres i się rozłączyłam. Nie miałam pojęcia czy przyjadą. Mógł pomieszać albo coś...
Ktoś zapukał do moich drzwi. Nie wydawało mi się prawdopodobne, by to byli oni, wiec poszłam otworzyć. Przeżyłam kolejny szok dzisiejszego dnia.
- Taylor? Co ty tutaj robisz?
- Mogłabym się ciebie o to samo spytać.
- Przyjechałem do mamy w odwiedzinach i powiedziała, że mamy nową sąsiadkę, więc przyszedłem się przywitać.
- Wchodź. Napijesz się czegoś?
- Kawy poproszę.
- Już się robi. Nie wiedziałam, że tu mieszkasz.
- Mieszkałem, teraz ciągle jestem w trasie. Nie wiesz gdzie Oliver Sykes mieszka? - zaśmiał się - to moje rodzinne miasto, czasami odwiedzam mamę.
- Miło z twojej strony..
Rozmawialiśmy przez kilka godzin. Później Oli musiał się zbierać, bo mama na niego czekała z kolacją. Aww jak słodko. Kiedy chciałam się położyć spać do mojego domu ponownie ktoś zadzwonił, tym razem to była gromada idiotów, o dziwo trzeźwych idiotów.
- Czemu nie odbierałaś naszych telefonów? - spytał Harry na wstępie.
- Miałam słuchać jak bełkoczecie coś po pijaku? Nie dziękuję, następnym razem, chociaż w sumie.. Nie, nie będzie następnego razu, bo do niego nie dopuszczę! Czy wy nie umiecie się zachować? - weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapach - co to w ogóle miało znaczyć, "nasza siostra odeszła"?
- Mówiłem, że pomoże! - zaśmiał się Louis.
- A więc teraz jest ci do śmiechu? A jak chciałam cię zabrać tutaj ze sobą, to się nie śmiałeś, tylko bałeś się jechać i zostawić to wszytko! - musiałam to powiedzieć, chciałem mu dopiec, najwyraźniej zadziałało, bo od razu przestał się śmieć i spojrzał na mnie zdenerwowany? Nie potrafiłam określić jego twarzy.
- C-co? - spytał Liam, a raczej wyjąkał - wiedziałeś, że wyjeżdża?
- Wiedział - powiedziałam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
- A wiedziałeś gdzie? - spytał Harry.
- Nie, tego nie wiedziałem, gdybym z nią wyjechał wtedy i ja bym się do was nie odezwał, ale w sumie po co miałem z nią jechać? Nawet jej nie lubię - nie powiem, zabolało. Do moich oczy napłynęły łzy, ale nie mogłam się popłakać przy nich, przeprosiłam i wyszłam na chwilę.
*
- No i co zrobiłeś? - spytał Harry- idź za nią!
Wstałem i poszedłem do jej sypialni, znalazłem ją tam, siedziała na łóżku, płakała. Znowu przy mnie, ale tym razem przeze mnie..
- Taylor, przecież wiesz, że się tylko droczę - zacząłem niepewnie podchodząc do niej.
- Tylko się droczysz tak? To twoje droczenie się boli! Cholernie boli! Fakt, może jestem pojebana i nie każdy musi mnie lubić, sama nie wiem czemu, ale jakoś dziwnie się czuję, kiedy ty mnie nie lubisz. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale w jakiś sposób zależy mi na tym, żebyś mnie polubił..
- Ale ja cię.. - nie dała mi dokończyć.
- Lubisz mnie tak? - zaśmiała się, już nie płakała, teraz była delikatnie mówiąc wkurwiona - Czemu przy nich udajesz? Czemu przy mnie jesteś miły, jesteś sobą, a przy nich tak jakbyśmy byli wrogami? Wytłumaczysz mi to?
- Nie potrafię..
- To nie mamy o czym gadać Louis - wstała i wyszła na balkon.
Poszedłem za nią, musiałem z nią pogadać, nie chciałem tak tego zostawić, Taylor paliła i obserwowała przejeżdżające obok samochody, również wyjąłem ze spodni paczkę papierosów i zapaliłem.
-Może ci się to wydawać śmieszne, ale ogólnie z reguły nie lubię się przyjaźnić z kobietami - spojrzała na mnie zdziwiona - nie patrz tak na mnie, taka jest prawda, wiem, że nie moglibyśmy być razem, nawet na to nie liczę.. Nawet nie chcę cie bardziej poznawać, chociaż i tak już trochę o tobie wiem. Miałem kiedyś przyjaciółkę, ona mogła na mnie zawsze liczyć, ja na nią niestety nie. Nie chciałem tracić jej przyjaźni, więc zawsze kiedy mnie potrzebowała byłem z nią - przerwałem na chwilę, ciężko mi było o tym mówić, do tego wracać - pewnego dnia wydarzyło się coś strasznego, potrzebowałem jej jak nikogo innego, niestety, okazało się że wyjechała, do tej pory się nie odezwała.. - pojedyncze łzy spłynęły mi po policzku.
- Nie wiedziałam.. - szepnęła.
- Mówiłem ci ostatnio, że to że człowiek nie mówi o swoich problemach wcale nie oznacza, że ich nie ma.
- Przepraszam - zgasiła papierosa i mnie przytuliła, przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie.
- Ja też cię przepraszam, ale po prostu nie mogę się inaczej wobec ciebie zachowywać, nie umiem..
- Rozumiem, ale możesz przecież traktować mnie jak chłopaka, wtedy może byśmy się chociaż zakumplowali - odsunęła się ode mnie - bo zobacz, na przykład Taylor Lautner, ma tak samo na imię jak ja, więc gdybym z tobą gdzieś wychodziła, to bym zakładała za duże dresy, luźną bluzę i full cap, jak chłop, co ty na to? Nawet bym głos zmieniała - zaśmiała się.
- Chyba jednak wolę znosić to, że jesteś dziewczyną, dam radę, ale musisz pogodzić się z tym, że nie zawsze będę dla ciebie miły, nie płakać przez to i się nie obrażać, rozumiemy się? - przytaknęła, taka odpowiedź mi wystarczyła.
______________________________________________________
Znowu dodaję rozdział wcześniej niż zaplanowałam, ale to chyba dobrze?
Rozdział dodaję na szybko, dlatego nie mam czasu odpowiedzieć na komentarze, ale chciałabym Wam z całego serca za nie podziękować, każdy jest dla mnie tak samo ważny. Przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Rozdział dodam jak napiszę! <3
- Nie możesz wyjechać - zacząłem, o dziwo wcale nie zdziwił jej mój widok - po prostu nie możesz.. Chodź, pomogę ci się rozpakować.
- Nawet nie dotykaj moich rzeczy. To już postanowione, znikam z waszego życia raz na zawsze, wezmę wszystkie moje rzeczy, do tego studia będę czasami wpadać, trochę odpocznę i otworzę nowe, z daleka od was wszystkich.
- I co ci to da? Przed problemami nie uciekniesz.
- Założymy się? - zaśmiała się - jeszcze mnie nie znasz.
- Taylor no.. Nie rób tego.
- Bo co? Nie będziesz miał się na kim wyżywać czy martwisz się o swoich kumpli? W sumie to nie ma znaczenia, bo niedługo i tak byłaby trasa i byście wyjechali i bym została sama, więc czy ja wyjadę pierwsza czy wy to chyba nie ma znaczenia, prawda? I tak na to samo wyjdzie.
- Nie, otóż nie wyjdzie na to samo. Siostro no.. Nie rób mi tego.
- Teraz to siostro? Dobra, weź spierdalaj, nie dam się na twoje słówka. W ogóle czemu siostra? Nie powinno być dziwka, suka albo zdzira? - przerwała pakowanie i spojrzał na mnie, w oczach miała łzy, nie chciałem żeby znowu płakała.
- A czy kiedykolwiek tak do ciebie powiedziałem? Nazwałem cie tak kiedyś? Taylor może i nie przepadamy za sobą, ale..
- To ty za mną nie przepadasz.
- Ale traktuje cię jak młodszą siostrzyczkę, nie zauważyłaś tego?
- Wybacz, ale nie, jesteś okropny, nie chciałabym mieć takiego brata, nigdy!
- Co mam zrobić abyś nie wyjechała? - spytałem podchodząc do niej.
- Cofnij czas, spraw żebyś nie wpieprzył się na moją randkę, żebym nie całowała się z Zayn'em tylko spędziła tamten cholerny wieczór z Liam'em! Spraw chociaż żeby Zayn się ode mnie odpierdolił! Spraw, żeby mój ojciec nigdzie z wami nie wyjeżdżał i został ze mną! - rozpłakała się, niewiele myśląc przytuliłem ją - zostałam sama, rozumiesz!? Matka też mnie zostawiła, chciała aborcji, ale ojciec się nie zgodził, więc zostawiła mnie jemu, a teraz co jest? Powtórka z rozrywki, on też mnie nie chce...
- Taylor, to nie tak, że on cię nie chce, jesteś dorosła, chyba potrafisz wytrzymać trochę bez ojca?
- Potrafiłabym, gdyby nie powiedział, że wybiera was! - odsunęła się od mnie i wróciła do pakowania.
- To nie jest kwestia wyboru Taylor! Który ojciec nie wybrałby córki, tylko jakiś zespół? No pomyśl.. Jesteś piękna, nie płacz, proszę..
- Nie lubisz kiedy dziewczyna płacze? - zaśmiała się przez łzy.
- No niezbyt.. Nie wiem co wtedy zrobić.. Nie płaaaaacz - specjalnie przeciągnąłem.
- Oj Louis... - zaśmiała się.
- Od razu lepiej.
Po chwili Tay wyszła z pokoju, miałem nadzieję, że poszła do jakiegoś pokoju albo do kuchni, po 10 minutach wyszedłem z pokoju i zobaczyłem że przed jej pokojem nie stoi żadna walizka, szybko wyszedłem przed dom, akurat Taylor pakowała ostatnią walizkę, podszedłem do niej.
- Co robisz? Taylor, proszę zostań..
- Nie, wszystko wzięłam, muszę tylko zamknąć dom - szybko pobiegła pod dom, zamknęła drzwi i wróciła. Co miałem zrobić? Chyba nic innego mi nie pozostawało jak puszczenie jej wolno. Chociaż przyznam szczerze, że dziwnie będzie bez niej...
- Zawsze możesz jechać ze mną - zaśmiała się.
*
Byłam pewna, że mnie wyzwie, wyśmieje, cokolwiek... A on co? Zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Wiesz, że to nie jest wcale głupi pomysł? Chętnie bym z tobą pojechał gdyby nie trasa.
- Nie chcesz to nie, ale masz nikomu nie powiedzieć, że wyjechałam, rozumiesz? Nikt ma się nie dowiedzieć.
- Nigdzie nie jedziesz.
- A to niby czemu?
- Bo właśnie Malik wjeżdża na twój podjazd - odwróciłam się z myślą, że żartuje, a tam faktycznie był Malik. Co, gdzie, kiedy i jak? Kiedy to się wydarzyło? Oczywiście Louis sam mi się przyznał, że zadzwonił po niego. Czemu akurat po niego? Czemu nie po Harry'ego, już nawet chyba widok ojca bardziej by mnie cieszył. Pan "rób co mówię" wysiadł z auta i podszedł do nas. Stanął przede mną. Wyglądał bosko. Miał ciemne obcisłe spodnie, czarną skórzaną kurtkę i martensy.
- Gdzie moje kochanie się wybiera? - spytał nawet nie spoglądając na Louis'a, po prostu stanął przede mną a jego zlał.
- Jak najdalej od ciebie skarbie. Dajcie mi obaj święty spokój - zwróciłam się do Louis'a - Co ty sobie kurwa myślisz? Po cholerę go tutaj ściągałeś?
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała..
- Trzeba było o tym pomyśleć przed wczorajszą rozmową.
Olałam wszystkich, wsiadłam do samochodu i odjechałam mimo protestów. Miałam ich w tej chwili dość. Jechałam dość długo...
*
Minęło kilka dni. Taylor kupiła dom bez wahania, od razu przypadł jej do gustu, nie musiała się długo zastanawiać. Na początku chciała go tylko wynająć, a następnie poszukać innego miejsca do zamieszkania, w którym mogłaby otworzyć kolejne studio tatuaży, ale to miejsce wydawało się wręcz idealne.
Nie rozmyślała za długo o One Direction, ani o ojcu. Postanowiła dać sobie trochę czasu.
U One Direction było wręcz odwrotnie, martwili się o Taylor, no może nie jej ojciec, uznał, że jest dorosła, a jak skończą się jej pieniądze to sama wróci. Nie rozumieli jego zachowania, nie raz próbowali jakoś przemówić mu do rozumu. On twardo trzymał przy swoim, oni postanowili się zbuntować w sposób w jaki najlepiej im to wychodzi - udając się do klubu i pijąc do nieprzytomności. To nie była jednorazowa sytuacja, powtarzała się od kilku dni. Już sami się w tym wszystkim pogubili, chcieli po prostu odzyskać Taylor z powrotem...
*
Nie wierzę, nie mogę w to uwierzyć! Włączyłam sobie komputer, bo chciałam zobaczyć co się dzieje na świecie i co widzę na pierwszej lepszej stronie plotkarskiej? Nagłówek "Czy One Direction się rozpada?" A pod spodem artykuł:
"Znany nam wszystkim zespół One Direction w ostatnim czasie troszeczkę się ogarnął, nie było żadnych skandali, żadnych akcji z nimi, wzięli nawet udział w kilku wywiadach i sesjach zdjęciowych. Niestety nic nie trwa wiecznie. Znowu się popsuli. Co noc są widziani w najlepszym klubie w mieście, do domu wracają nad ranem, a nawet można powiedzieć, że zataczają się do domu. Simon Cowell jest bezradny, nie potrafi nad nimi zapanować. Nikt nie wie co się im stało. Spytany ostatnio Louis wchodzący do klubu powiedział nam, cytuję "nasza siostra odeszła, jesteśmy bezradni, bez niej to nie to samo" Kogo Tomlinson miał na myśli?"
No kurwa! Serio? Od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego.
- O proszę, w końcu się odezwałaś - powiedział zaspany - czym sobie to zawdzięczam?
- Nawet nie zaczynaj, macie się ogarnąć i do mnie przyjechać, rozumiesz? Macie być trzeźwi! - podłam mu adres i się rozłączyłam. Nie miałam pojęcia czy przyjadą. Mógł pomieszać albo coś...
Ktoś zapukał do moich drzwi. Nie wydawało mi się prawdopodobne, by to byli oni, wiec poszłam otworzyć. Przeżyłam kolejny szok dzisiejszego dnia.
- Taylor? Co ty tutaj robisz?
- Mogłabym się ciebie o to samo spytać.
- Przyjechałem do mamy w odwiedzinach i powiedziała, że mamy nową sąsiadkę, więc przyszedłem się przywitać.
- Wchodź. Napijesz się czegoś?
- Kawy poproszę.
- Już się robi. Nie wiedziałam, że tu mieszkasz.
- Mieszkałem, teraz ciągle jestem w trasie. Nie wiesz gdzie Oliver Sykes mieszka? - zaśmiał się - to moje rodzinne miasto, czasami odwiedzam mamę.
- Miło z twojej strony..
Rozmawialiśmy przez kilka godzin. Później Oli musiał się zbierać, bo mama na niego czekała z kolacją. Aww jak słodko. Kiedy chciałam się położyć spać do mojego domu ponownie ktoś zadzwonił, tym razem to była gromada idiotów, o dziwo trzeźwych idiotów.
- Czemu nie odbierałaś naszych telefonów? - spytał Harry na wstępie.
- Miałam słuchać jak bełkoczecie coś po pijaku? Nie dziękuję, następnym razem, chociaż w sumie.. Nie, nie będzie następnego razu, bo do niego nie dopuszczę! Czy wy nie umiecie się zachować? - weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapach - co to w ogóle miało znaczyć, "nasza siostra odeszła"?
- Mówiłem, że pomoże! - zaśmiał się Louis.
- A więc teraz jest ci do śmiechu? A jak chciałam cię zabrać tutaj ze sobą, to się nie śmiałeś, tylko bałeś się jechać i zostawić to wszytko! - musiałam to powiedzieć, chciałem mu dopiec, najwyraźniej zadziałało, bo od razu przestał się śmieć i spojrzał na mnie zdenerwowany? Nie potrafiłam określić jego twarzy.
- C-co? - spytał Liam, a raczej wyjąkał - wiedziałeś, że wyjeżdża?
- Wiedział - powiedziałam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
- A wiedziałeś gdzie? - spytał Harry.
- Nie, tego nie wiedziałem, gdybym z nią wyjechał wtedy i ja bym się do was nie odezwał, ale w sumie po co miałem z nią jechać? Nawet jej nie lubię - nie powiem, zabolało. Do moich oczy napłynęły łzy, ale nie mogłam się popłakać przy nich, przeprosiłam i wyszłam na chwilę.
*
- No i co zrobiłeś? - spytał Harry- idź za nią!
Wstałem i poszedłem do jej sypialni, znalazłem ją tam, siedziała na łóżku, płakała. Znowu przy mnie, ale tym razem przeze mnie..
- Taylor, przecież wiesz, że się tylko droczę - zacząłem niepewnie podchodząc do niej.
- Tylko się droczysz tak? To twoje droczenie się boli! Cholernie boli! Fakt, może jestem pojebana i nie każdy musi mnie lubić, sama nie wiem czemu, ale jakoś dziwnie się czuję, kiedy ty mnie nie lubisz. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale w jakiś sposób zależy mi na tym, żebyś mnie polubił..
- Ale ja cię.. - nie dała mi dokończyć.
- Lubisz mnie tak? - zaśmiała się, już nie płakała, teraz była delikatnie mówiąc wkurwiona - Czemu przy nich udajesz? Czemu przy mnie jesteś miły, jesteś sobą, a przy nich tak jakbyśmy byli wrogami? Wytłumaczysz mi to?
- Nie potrafię..
- To nie mamy o czym gadać Louis - wstała i wyszła na balkon.
Poszedłem za nią, musiałem z nią pogadać, nie chciałem tak tego zostawić, Taylor paliła i obserwowała przejeżdżające obok samochody, również wyjąłem ze spodni paczkę papierosów i zapaliłem.
-Może ci się to wydawać śmieszne, ale ogólnie z reguły nie lubię się przyjaźnić z kobietami - spojrzała na mnie zdziwiona - nie patrz tak na mnie, taka jest prawda, wiem, że nie moglibyśmy być razem, nawet na to nie liczę.. Nawet nie chcę cie bardziej poznawać, chociaż i tak już trochę o tobie wiem. Miałem kiedyś przyjaciółkę, ona mogła na mnie zawsze liczyć, ja na nią niestety nie. Nie chciałem tracić jej przyjaźni, więc zawsze kiedy mnie potrzebowała byłem z nią - przerwałem na chwilę, ciężko mi było o tym mówić, do tego wracać - pewnego dnia wydarzyło się coś strasznego, potrzebowałem jej jak nikogo innego, niestety, okazało się że wyjechała, do tej pory się nie odezwała.. - pojedyncze łzy spłynęły mi po policzku.
- Nie wiedziałam.. - szepnęła.
- Mówiłem ci ostatnio, że to że człowiek nie mówi o swoich problemach wcale nie oznacza, że ich nie ma.
- Przepraszam - zgasiła papierosa i mnie przytuliła, przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie.
- Ja też cię przepraszam, ale po prostu nie mogę się inaczej wobec ciebie zachowywać, nie umiem..
- Rozumiem, ale możesz przecież traktować mnie jak chłopaka, wtedy może byśmy się chociaż zakumplowali - odsunęła się ode mnie - bo zobacz, na przykład Taylor Lautner, ma tak samo na imię jak ja, więc gdybym z tobą gdzieś wychodziła, to bym zakładała za duże dresy, luźną bluzę i full cap, jak chłop, co ty na to? Nawet bym głos zmieniała - zaśmiała się.
- Chyba jednak wolę znosić to, że jesteś dziewczyną, dam radę, ale musisz pogodzić się z tym, że nie zawsze będę dla ciebie miły, nie płakać przez to i się nie obrażać, rozumiemy się? - przytaknęła, taka odpowiedź mi wystarczyła.
______________________________________________________
Znowu dodaję rozdział wcześniej niż zaplanowałam, ale to chyba dobrze?
Rozdział dodaję na szybko, dlatego nie mam czasu odpowiedzieć na komentarze, ale chciałabym Wam z całego serca za nie podziękować, każdy jest dla mnie tak samo ważny. Przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Rozdział dodam jak napiszę! <3
Hej.^^ Informuję, że zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. http://miloscwlondynie.blogspot.com/p/the-v.html
OdpowiedzUsuńPS. Świetny ten blog :D
Lou zmiękł ;D chyba.. i ta jego historia z przyjaciółką.. no aż mi się go szkoda zrobiło ;(
OdpowiedzUsuńSimon mnie zaskoczył... -,- Jak się skończą pieniądze, to wróci -,- Nie chciałabym takiego ojca -,-
Mało Zayna, mało Liama, duuuużo Louisa xD
Miał ciekawy sposób, aby Tay się do nich odezwała ;D
Siostra ;D
Fajny rozdział :)
Czekam na kolejny :*
Nie ładnie się Simon zachował, bardzo nieładnie -,-
OdpowiedzUsuńWkurza mnie Zayn, a Lou na szczęście zmiękł :) Mogłoby być więcej Liama, a rozdział jak zwykle cudowny genialny i boooski! ♥
Według mnie to było kochane, Louis twardziel który otwarł się przed Tay, urocze, ale mieli do dupy pomysł z tym upijaniem mimo ze zadziałał ;P Najbardziej wkurzył mnie ten Simon niech jej do cholery pokaże trochę uczucia a nie... szkoda gadać, po prostu mnie wnerwił.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny :D
Świetne:) Louis się tworzył:) Z niecierpliwością czekam na następny,zapraszam przy okazji do mnie: http://hungryforlove1.blogspot.com/ i http://unusuallovefromlondon.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńAaaaaa świetny, świetny! I jest Oliver ! Aaa super ;*
OdpowiedzUsuńDział oczywiście jak każdy inny - zajebisty.
I taki, no długi - w sumie on jest strasznie długi, co mnie niezmiernie cieszy.
Ach Louis jaki kochany.. Sądziłam, że nie ma dobrej strony a tutaj taki przebieg akcji - no nie powiem pozytywnie mnie zaskoczyłaś.
Młodsza siostra - oo jaki słodki. <3
Zayn coraz bardziej mnie irytuje, po pros tu nie za bardzo "już" za nim przepadam. Oczywiście wolałabym i chciałabym by Tay była z Liamem bądź Lou - przyjaźń niekiedy łączy.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i oczywiście kolejnych sytuacji z OLIVEREM jak i Lou czy Liamem - :)
Przepraszam za krótki komentarz ale akurat wiele osób dodało działy i chcę wszystko nadrobić przed moim wyjazdem - więcej informacji na moim blogu.
Pozdrawiam cię i życzę weny.!
Ojeeeej *.* Jaki cudowny rozdzial,a dokladnien koncowka :) Uwielbiam jak piszesz :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co bedzie dalej,jak to sie między nimi ulozy. No i najwazniejsze-z kim bedzie :D
Dodawaj nastepny jak najszybciej !:D to rozkaz ^^
Weny zycze kochana :)
Syl xx